Autobus SEMI DELUXE okazal sie malo wygodny...wiec ku zdziwieniu pasazerow wybralam podloge...Weszlam w spiworek i do 3.00 w nocy mialam zapewniony sen:). Wysadzono nas na jakims dworcu DADAR gdzie oprocz siedzen i taksowkarzy nie bylo absolutnie nic! nawet toalety! Decyzja- waiting room- czyli poczekalnia na jednym z mumbajskich dworcow kolejowych. Chcialysmy wziazc riksze ale okazuje sie ze w Mumbaju takich nie ma! JEzdza tylko oldschoolowe czarno-zolte PAL czyli marka, ktorej jeszcze nie zdazylam rozszyfrowac...Taksowkarz za darmo zabral nas swoim pojazdem przypominajacym troche mix fiata z syrenka na dworzec, a po drodze zgubil nasze latajace freesbee;-) (namiot!!), ktory wylecial mu z bagaznika na dachu i trzeba bylo go o 3.30 w nocy szukac po mumbajskich ulicach!;) na szcescie zaden bezdomny jeszcze nie zdazyl sie nim zajac- a niezle by mial mieszkanko...i koniec koncow trafilysmy do poczekalni dla mezczyzn (dla kobiet byla zamknieta) gdzie rozlozone w rogu pospalysmy tylko 3h. Tylko, bo jakas hinduska baaaaaaardzo nie mila obudzila nas o 7.00 pytajac o bilety na pociag. O wlasnie, aby sie w takiej poczekalni rozlozyc trzeba miec bilet...;-) my takowego nie mialysmy ale w koncu jestesmy FOREIGNERY (tak tu na nas mowia czyli z ang. obcokrajowcy) i nam na wiele sie pozwala;)) Zaczelysmy do pani po polsku mowic i skonczyla sie szybko konwersacja;-).
Szybka toaleta, zmiana ciuchow, fasolki do przechowalni (10rs za sztuke) i na eksploracje 17milionowego MUMBAJU- stolicy kina BOLLYWOOD, ktore produkuje ponad 900filmow rocznie!!! WIECEJ NIZ HOLLYWOOD! Czasem nawet szukaja foreignerow na statystow wiec a noz;-))) hahaha
Jak juz wspominalam w centrum miasta nie ma riksz, a okolo 40,000 tych oldschoolowych pojazdow (na zdjeciu). Co smutne...ponad 55% mieszkancow zyje w slumsach, a jest to pierwsze miasto w Indiach w ktorym widzialam tyle wiezowcow, wielkich centrum handlowych i generalny przepych...
Jednakze jednym z najciekawszych miejsc i pierwszym ktore odwiedzilysmy to MAHALAXMI DHOBI GHAT- czyli WIELKA PRALNIA MUMBAJU! Niespotykane miejsce niedaleko centrum miasta gdzie na swiezym powietrzu zlokalizowanych jest 1026 odkrytych mini pralni gdzie setki ludzi pierze, suszy, prasuje tysiace kilogramow rzeczy dziennie! W tym "brudy" hotelowe i te zwyklych mieszkancow:). 136-letnia dhobi ghat to najwieksza i najstarsza ludzka pralnia- jedyne takie miejsce w Indiach. nam udalo sie podpatrzec milych Hindusow z bardzo bliska, porozmawiac z nimi i ich sfotografowac. Z reszta rezultaty ponizej:) Panowie proponowali wyprac nam nasze rzeczy;-) no tak w sumie ostatnie 2 noce sen w autokarach i poczekalniach...wygladalysmy niezbyt czysto jak na pobyt w pralni:))) Niesamowite jest to ze caly kompleks to nie tylko pralnie ale rowniez mieszkania, domy i stolowki. Pracownicy zjezdzaja sie do pracy z calych Indii pracujac 7dni w tygodniu...
W Mumbaju mamy nocleg u kolegi z CS, ktorego zaraz idziemy poznac. Szykuja sie intensywne ostatnie dni w Indiach- obroty zdecydowanie sie nie zmniejszaja:)))
========================================================
========================================================
SLU MDOG MILLIONAIRE- film ktory dzis zobaczylysmy w jednym z najstarszych kin Mumbaju- REGAL cinema (jednym z ponad setki!!!) polecam wszystkim, ktorzy chcieliby sie wiecej dowiedziec o Indiach, a w szczegolnosci o zyciu w slumsach, biedzie i szczesciu, w ktore nie zawsze sie chce wierzyc... Niesamowity film...
Okazalo sie ze riksze w Mumbaju sa ale nie sa dopuszczane do samego centrum tego multimilionowego miasta! Nawet riksiarze skorzy sa do wlaczania licznikow- chwali sie chwali:) Bo FOREIGNER-kom czasem sie wmawialo, ze liczniki sa nieczynne, lub udawano ze sie nie rozumie lub nie slyszy. Ale my sobie nie dajemY!;-)
Kolejny dzien w Mumbaju (ex BOMBAJU) zaowocowal spotkaniem z panem z firmy castingowej, ktora wylapuje na ulicy FOREIGNEROW i zaprasza ich na statystow do filmu BOLLYWOOD:))) Nas wylookal od razu;-))) (zartuje!) i zaprosil na caly dzien z jedzeniem od 8rano do 9wieczor za 500RS! hehehe. Niestety musialysmy odmowic, bo ja mam wizyte u lekarza (badanie potrzebne do uzyskania wizy studenckiej do Australii...) ale nastepnym razem:)))
Poniewaz dzis niedziela w parkach ostro cwiczyli gre w krykiet- dostalo mi sie nawet pileczka...a P. mowila "bedziesz tego zalowac!;-))"... zato na ulicznych stoiskach sprzedawali kopie bestsellerow agielskich i indyjskich za grosze...Wiec kolejne zakupy...nic tylko czytac i sie edukowac:) Np. kopia SHANTARAM autorstwa G.D.Roberts za 200RS, a A THOUSAND SPLENDID SUNS Hosseini-ego - 100RS. Piractwo niezle tu jest rozwiniete...Prawie jak w Polsce:)
=========================================================
=========================================================
SYNDROM CHELO CHELO to zjawisko z ktorym spotykalysmy sie codziennie na ulicach Indii ale w Mumbaju o 8.30 rano zdecydowanie osiagnelo swoj zenit...Wyjasniajac- syndrom jest taki sam jak RUN INDIA RUN (wpis kilka dni temu). Chodzi dokladnie o to, ze Hindusi zawsze wszedzie biegna- autobus jeszcze nie dojedzie na przystanek, a ludzie juz w biegu wskakuja, utrudniajac przy tym wyjscie innym pasazerom...MEzczyzni, kobiety, dzieci i nawet starsi- jeden dziadek nas totalnie powalil- kiedy w centrum Mumbaju wchodzac do autobusu (ale wciaz bedac jeszcze 80% na zew.) trzymal sie poreczy i krzyczal: CHELO CHELO! - czyli W DROGE! DO PRZODU! DAWAJ! szok...zdecydowanie 100% Hindus.
Jednakze poniedzialkowy poranek na dworcu kolejowym lokalnym byl doswiadczeniem niepowtarzalnym. Otoz mialysmy 3 podejscia wejscia do wagonu kobiecego. Kobiety tak napieraly, ze te wchodzace blokowaly wychodzace i pozostawaly tylko lokcie i sila walki. My nie wprawione w bojach foreignerki 2 razy musialysmy uznac wyzszosc tubylcow i koniec koncow poszlysmy do klasy nizej gdzie bylo juz troche luzniej...Dobrze, ze jestesmy dosc wysokie (jak na tutejsze stadarty) wiec chociaz moglysmy oddychac i obserwowac wszystko z gory (tzn. jak juz stalysmy w wagonie wcisniete jak sledziki w puszke i nawet trzymac sie nie bylo trzeba...tlum robil to za nas;-) oj przezycie niezle. I tak wlasnie wyglada podroz tych ludzi do pracyt codziennie rano i wieczorem...powiem szczerze- masakra!
Jak sie uda to wrzuce filmik na sendspace i chetni beda mogli sobie go sciagnac i zobaczyc nasza walke!:)))
Poza tym wagony w lokalnych pociagach nie maja drzwi i generalnie wiekszosc ludzi wisi sobie poza wagonem...widok drastyczny (tzw. selekcja naturalna;-). Do tego wagony sa podzielone na damskie, meskie i dla uposledzonych oczywiscie to nie jest Iran czy Pakistan wiec koedukacja jest dozwolona. My- zle foreignerki jezdzilysmy caly czas na gape, biletow nie sprawdzano:), a dojazd do centrum z mieszkanka naszego kolegi z CS byl bardzo dogodny. Tyle co nas w tym kraju oskubano na rikszach, wstepach foreignerskich i innych...ehhh moglysmy sobie pozwolic;-)