Ostatnie dni mogę opisać w jednym slowie- relaksik. Sri Lanka trochę się ostatnio rozpadala wiec naszym glownym zajeciem było zajadanie się slodyczami w pokoju hotelowym rodzicow popijajac herbata cejlonska lub kawka 3w1 (również z domu). Nadrabialysmy zaleglosci filmowe ogladajac ostatni sezon Prison Break i muzyczne (przyleciala nowa dawka DNB!!!). Zyc nie umierac…szczególnie, ze standard hoteli rodzicow i ich wycieczki daleko odchodzi od tego do czego jestesmy przyzwyczajone my- nie ma obdrapanych lub niepomalowynych scian, po raz pierwszy nie spimy w spiworze (tu posciel zmienia się po kazdym turyscie), nie ma moskitierki, pokoj wielkosciowo przypomina male m2, a myjac się w ich lazience czuje się zdecydowanie czysciej już do niej wchodzac (a nie odwrotnie, jak to było nieraz w Indiach).
Spotkałyśmy się w koncu po prawie 2miesiacach rozlaki z Tomkiem i Marta z którymi razem spedzimy swieta i nowy rok (zapraszam do czytania Tomka bloga www.shaolin.geoblog.pl ). Po raz pierwszy w moim zyciu będę do swieta, kiedy choinka będzie palma, a bombki-KOKOSAMI!!! Juz jestesmy niezle przygotowani- czapka gwiazdorka w plecaku, do tego uszy reniferow, 2kg suszonych sliwek (gdzies musimy ugotowac swiateczna zupe sliwkowa!), barszcz instant, czekoladowe gwiazdorki i pierniki domowe zrobione przez mame Dominiki (dziękujemy PANI DANUSIU!!!!:))) Dla mnie swieta zaczely się w momencie zobaczenia się z rodzicami, a tak na prawde poczulam, ze to już grudzień gdy na lotnisku na SRI LANCE zobaczylam po raz pierwszy wielka choinke z lampkami!!! To było o 3 w nocy, a mi banan z twarzy nie schodzil przez caly dzien.
Na Sri Lance zdecydowanie wiecej widocznych jest swiatecznych akcentow. Mimo, ze 70% mieszkancow to wyznawcy buddyzmu na ulicach nie tylko choinki ale również lampki swiateczne i napisy MERRY X’MAS itd. Nawet w malutkiej Nuwara Eliya kilka osob widzialam w czapkach mikolaja, a odwiedzajac jedna z wielu tutejszych plantacji herbaty na samym wejsciu stal (troche psychodeliczny…z wygladu) gwiazdor z torba slodyczy. Z reszta na zdjeciu widzicie, ze wzielismy go do grupowego zdjecia z reniferami! Hehe
Cala Sri Lanka jest niesamowicie zielona! W tej gorskiej czesci przewazaja krzaczki herbaty, które ciagna się po licznych pagorkach tworzac swego rodzaju dywan. Troche inaczej wyglada to niż w Bangladeszu gdzie było zupelnie plasko. Zdecydowanie tu herbata jest bardziej rozreklamowana, a w kazdej fabryce przylaczony jest sklepik gdzie kazdemu serwuja darmowa herbate. Polecam Labookellie Tea Factory (5km od Nuwara Eliya na drodze z Dambulli) gdzie nie tylko nas oprowadzono ale również poczestowano calym dzbankiem herbaty.
Polecam również odwiedzic siec sklepow z pamiatkami LAKSALA (praktycznie w kazdym miescie- Kandy, Nuwara E., Colombo i inne w których jeszcze nie bylam). Jest to jedyne miejsce gdzie nie trzeba się targowac, bo ceny wyznaczone przez rzad sa bardzo przystepne. Magnesy na lodowke - 168RS, breloczki po 38RS, drewniane obrazy- 200RS) (obecnie 1USD-110RS).
Oprocz plantacji herbaty wynajetym mini-busem za 2500RS pojechalismy do parku narodowego nizin Hortona tzw. końca świata. Niestety wstępy na Sri Lance są niesamowicie zawyżane- do parku narodowego lokalni placa 150 RS,a turysci- 15USD czyli jakies 1600RS. Wykłócanie się z panem nic nie dalo, tlumaczenie, ze jestesmy studentami i ze to w ogole nie jest sprawiedliwe nic nie dalo…Trzeba będzie napisac zazalenie w COLOMBO. KOniec koncow skonczylo sie na kolejnej porcji herbaty na w fabryce owego trunku, a park olalismy, bo nie dosc ze deszcz, mgla to widocznosci zadnej...
Nasze podrozowanie przez te ostatnie kilka dni okreslam jako studenckie tzn. na waleta;-) troche oszczedzamy na noclegach podlaczajac sie cichaczem do wycieczki rodzicow:) wieczory i noce spedzamy razem a w dzien lokalnym transportem podazamy ich sciezkami!