Park narodowy SUNDURBANS czyli wpisany na liste UNESCO obszar lasów namorzynowych to ostatni nasz przystanek w Bangladeszu. Jak zwykle zafundowałyśmy sobie niezłą dawkę arenaliny…Bo w dżungli prawie doszło do bliskiego spotkania z królewskim tygrysem bengalskim (i to nie z plastiku!!!)…
Z Mongli łodeczką wyruszyłyśmy wczesnym rankiem na obcowanie z natura;-) Zaczęło się nieźle, bo już po pierwszych minutach w rzece śmignął delfin! A to był dopiero początek…
W parku (200T wstęp) na drodze przywitało nas stado małp…potem nasz kierowca łódeczki- BABUL zafundował nam trekking przez dżunglę…szliśmy dobrą h przez bagna namorzynowe po kolana w błocie! Zabawa była przednia, ciężko było utrzymać równowagę do tego w błocie stąpało się czasem na korzenie drzew (AŁA!), a w pewnym momencie usłyszeliśmy głośny, przerażający ryk całkiem niedaleko od nas…przewodnika wmurowało, a my na początku nie wiedziałyśmy o co chodzi. Babul na to, że to TYGRYS! Widząc jego przerażenie w oczach cała się spociłam i tylko wypatrywałam na które drzewo mam wskoczyć…ale pewnie szybciej bym w błocie ugrzęzła albo z przerażenia zemdlała…Droga przed nami była jeszcze długa więc do śmiechu nikomu nie było…wszyscy zamilkliśmy i we 3 kontynuowaliśmy spacero-trekk przez dżungle…Koniec końców tygrys się nam nie pokazał (I DZIĘKI BOGU!), a my dotarliśmy do małego stawiku gdzie zmyliśmy kilkuwarstwowe błoto osadzone na naszych nogach. Potem były jeszcze krokodyle, jelonki i znowu małpki- na pożegnanie...odetchnęłam z ulgą będąc już bezpieczna na statku do Mongli…widać tygrys bengalski chciał się z nami koniecznie pożegnać…;-)
Ceny:
Łódka do P.N.S.- 2000T w tym wejście i lunch