Za malo adrenalinki na tym wyjezdzie, za malo...jazda na dachu pedzacego lokalnego autobusu, rafting, prawie zlamany nos wiec trzeba sobie jeszcze cos dodac. Tym razem zabawy w wodzie z kilkutonowym sloniem! yeah! najpierw wchodzenie na jego potezne cialo po trabie- co wcale nie bylo takie latwe;-) Potem na komende slonik doskonale strzasnal nas do wody, a przed tym opryskal prosto z traby;))) mega zabawa i tak kilka razy! Koszt jakies 100rupii...dumnie wreczone przeze mnie sloniowi, ktory grzecznie podal papierek swojemu panu:) Niesamowite przezycie, z daleka wygladalo to wszystko bardzo prosto ale stojac przy tym kolosie, a bedac juz na nim nie moglam przestac sie trzasc:) Z WRAZENIA!! hehe. Cudnie!
Do tego ELEPHANT SAFARI- czyli jazda na sloniu o wschodzie slonca w sam srodek dzungli:) Nosorozce, dzikie swinie i jelonki! To co nam udalo sie zobaczyc. Wytrzeslo nas ostro (prawie jak RODEO- szcegolnie pod gorke i przez wode/bloto), a PUJA-tak sie slonik nazywal dostajac kilka bananow do traby (nie obierajac skorki;-) za kazdym razem chcial wiecej i wiecej:) Safari robilismy 2 razy, bo za pierwszym nas troszke oszukali i trzeba bylo sie klocic (nie weszlismy do parku narodowego za ktorego wstep uprzednio zaplacilismy 500rupii i cale safari trwalo 50min a nie 2h!) No ale za drugim razem juz bylo tak jak mialo byc (szkoda tylko ze dwa razy pod rzad trzeba bylo wstac o 5.30...).
Odwiedzilismy rowniez ELEPHANT BREEDING CENTRE czyli miejsce gdzie zamiast wolnych sloni swobodnie spacerujacych po centrum obserwowalismy przywiazane grubymi lancuchami zwierzaki wykonujace powtarzajace sie ruchy...masakra. Nie polecam...Jedyne co bylo fajne to wioseczki ktore mijalismy i sympatyczni Neplczycy pozdrawiajac nas slowami "NAMASTE" skladajac rece i klaniajac sie.
Sytuacja transportu lokalnego w Nepalu jest dosyc drastyczna. Kierowcy ponoc namietnie pija (i to nie zwyczajne soczki...) i nie zaleca sie jazdy noca...Z tego tez wzgledu za 400rupii kupilismy bilet na tzw. tourist bus do Kathmandu. Dojazd zajal 5,5h a sama droga byla niesamowicie malownicza...pola ryzowe, bananowce i duzo duzo zieleni. Czasem panie piorace w rzece (dla wtajemniczonych- TWOJA STARA PIERZE w rzece;-), i dzieci kiwajace na widok bialasow w autobusie;)) Aaaa no i minelismy jeszcze koze transportowana na dachu autobusu!:) to bylo widok..biedna zestresowana kozka...
Co ciekawe 10 z 14 najwyzszych szczytow swiata znajduje sie wlasnie w Nepalu! My mamy w planach zaliczenie MOUNT EVEREST BASE CAMPU- 5540m n.p.m! Trekking zajmie jakies 20 dni...oj bede przeklinac ten pomysl bede...ale osiagniecie tego celu da mi niesamowita satysfakcje- oby;-)....