SHANTI Guesthouse to idealne miejsce na poznanie życia toczącego się nad świętą hinduską rzeką GANGES- rzeką MATKĄ. Miejsce z restauracją na dachu, tanim noclegiem (150rupii za 2os.) i serwowanym w kuchni OKOCIMem PALONYM!;-) MADE IN POLAND! Hehe. A jak się zadzwoni do nich z dworca to przysyłają rikszę prawie pod sam wagon.
Varanasi to niesamowicie klimatyczne miejsce, ze starym miastem o ułożeniu labiryntu. Wąziutkie uliczki często są blokowane przez krowy, czasem tak, że klepanie ich po zadzie nic nie daje:) Do tego dzikie małpy skaczą między budyneczkami gdzie wciśnięte są malutkie, spiczaste hinduskie świątynie. Nie dość, że trzeba slalom robić między krowami to dodatku należy również patrzeć pod nogi aby w coś nie wdepnąć…a na uliczkach jak i w Gangesie można znaleźć wszystko. Zanieczyszczenie rzeki jest dla mnie niewyobrażalne. Wzdłuż ciągną się GHATY czyli miejsca kremacji zwłok. Ludzie wierzą, że Ganges to idealne miejsce na pochówek dlatego też zjeżdżają się tu z całego kraju starcy, którzy często wsiadają do pociągu w swą ostatnią drogę…Czekają potem nad brzegiem o wodzie całymi miesiącami na śmierć…Zwłoki ułożone w całunie niesie kilka osób w stronę Gangesu i wykrzykując jakieś zdania. Potem ciało moczy się w rzece, okłada kwiatami i układa na drewno. Następnie kilka osób obkłada ciało drewnem, posypuje jakimś płynem, proszkiem i podpala…Cała ceremonia zajmuje zazwyczaj około 3 h. Nie ma kobiet, nie należy płakać czy robić zdjęć. Pali się ciała w odstępie 24h od śmierci i tylko tych, którzy umarli śmiercią naturalną. Dzieci, kobiety w ciąży, tych którzy zginęli w wypadkach wrzuca się do wody. Same byłyśmy świadkami kiedy 3 panów z łódki wrzuciło do wody małe białe zawiniątko do którego był przyczepiony kamień…okazało się, że było to właśnie malutkie dzieciątko…Najgorszy jest widok krów czy kóz muskających ciała albo gdy pies rzuca się do wody na spalony kadłubek jeszcze niedawno żyjącego człowieka…A kilka metrów dalej ludzie kąpią się w wodach rzeki matki- GANGES i wierzą, że ona zmyje wszystkie grzechy…a za kolejne kilka metrów w rzece matce kąpią się bawoły i krowy…Skoro to matka dlaczego nie dbają o nią jak o matke>?! W rzece pływa jak więc widzicie wszystko…O niezliczonej ilości śmieci nie muszę przypominać…
Będąc w Varanasi trafiliśmy idealnie na święto DURGA PUJA kiedy to świętuje się zwycięstwo hinduskiej bogini Durga (żony Shivy) nad demonem Mahishasura z głową bawoła- taki swoisty triumf dobra nad złem af cors. To właśnie w ciągu tego święta topione są bożki, boginie, bogowie z całego miasta- zrobione z gliny pokolorowane posągi. Tańczy się, śpiewa i świętuje. Ilość kolorów jak i wrażeń poraża:) Niedługo udajemy się do Nepalu (najpierw pociąg do Gokhapur-134rupie a stamtąd autobusem do granicy i w końcu stolicy Nepalu- Katmandu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po swiecie DURGA PUJA wyruszylismy na wschod slonca lodka po Gangesie (darmowy godzinny rejs z naszego guest house-u). Moglismy zauwazyc utopione kukielki, ktore jeszcze poprzednieg wieczoru byly dumnie niesione w strone rzeki w asyscie kilku wyznawcow hinduizmu. Tanczono przed nimi (mezczyzni w publice) kobiety schowane w swiatyniach), palono kadzidla i uroczyscie wrzucano je do rzeki. Dzis pozostaly tylko smieci...ktore dzieki bogu ktos wywozi...jak widac na zalaczonym nizej zdjeciu.
Rano takze obserwowalismy kapiacych sie wyznawzoc w rzece matce...niezapomniany widok!...