Wydostanie sie z labiryntu uliczek Varanasi do glownej drogi zajelo nam kilka slalomow miedzy spiacymi na srodku krowami i czasem tym co po sobie zostawily:) A przy parkingu z rikszami nic innego jak spora grupa polakow:) Nie dziwiloby to gdyby nie pozna godzina no i miejsce...:)
Na dworcu jak zawsze folklor- ludzie spiacy na dworcu wygladali jakby na pociag czekali dobre kilka dni, jeszcze czasem jak jakas krowka przeszla to od razu wiadomo gdzie jestesmy!:) Pociag przyjezdzal, przyjezdzal i przyjechac nie mogl:) Pani przez jakies dobre 15 min " THE TRAIN IS ARRIVING ON PLATFORM 1"...a przyjechal w koncu po jakis 25min. Podrozowanie uczy cierpliowsci:)
Uwielbiam indyjskie pociagi i kuszetki- spie w nich jak dziecko:) Rano pobudka w Gorakhpur i od razu autobus do granicy Indii z Nepalem (lokal- 55rupii- 4 litery scierpniete...3h jazdy).