Mercedesik iranski czyli w naszym pojeciu typowy „ogorek” pokonał 450 km dzielace Yazd z Shiraz w przeciagu 8h. Siedzenia w autobusie byly laczone , wode nalewal nam pewien mlody Iranczyk, który wczuł się w rolę pomagania lahestankom i do uprzednio umytych plastikowych kubeczkow z bardzo dziwnej swiecacej maszyny wlewal nam zimna „kranowke”- tu w większości miejscach można taka pic. Oczywiscie za 1,5 dolara nikt nie spodziewal sie klimatyzacji wiec kiedy ogoras się zatrzymywal to od razu sauna się robila- a my jeszcze w tych szalikach na glowie! Mozna je zdjac tylko w domu, a muzułmanki nawet gdy sa w domu, a przyjdzie jakis mezczyzna niespokrewniony z nimi wtedy rowniez musza zakladac „czaderskie” ;-) czadory…masakra…nie moglabym zyc w tym kraju. Nie dosc, ze w tej goraczce trzeba to nosic, to jeszcze w domu nie można czuc się calkowicie swobodnie…ehh…
A wiec w Shiraz bylysmy około 4, i od razu polozylysmy sie na krzeselkach na dworcu autobusowym i tak do 6, az pan walacy kluczami o metalowe krzesla nas nie obudzil i wtedy pojawil się Mohammad- kolega z HC- jednym slowem perfect timing:). Znowu szczescie- ziomek dopiero co wrócił ze swojej 5-miesiecznej podrozy rowerowej po Bliskim Wschodzie. Mozecie poczytac o jego wyprawie na: www.cyclist.ir. Jego rodzinka przyjęła nas do siebie jak swoich. Mohammad ma 5 rodzenstwa wiec pelna chata:). Jemy razem, zmywamy naczynia, pierzemy :-), spimy w ich duzym salonie na podłodze- tak najzdrowiej!:) tu nie ma lozek, tylko kocyk na dywanik, podunia i lulu. Aara no i raz po raz zwiedzamy;-). Juz pierwszego dnia zapewnili nam pelno atrakcji- sasiad JOZEF podwozi studentow autobusem na uczelnie, a ze był piątek- dzien wolny, to cala paka –jakies 12 osob pojechaliśmy tym ogoraskiem do parku na piknik- w Iranie to bardzo popularna forma spedzania czasu wolnego. Parki sapelne ludzi, wszyscy siedza na swoich dywanikach, przynosza pelno jedzonka i oczywiście- CZAJ. Park w otoczeniu gor, bardzo malowniczy, niestety ilość smieci mnie po prostu przerazila…O ochronie środowiska nie słyszał tu chyba nikt…i chyba za 3 iranczyk mysli, ze smieci wchlona sie w ziemie…hmmm.
O iranskim stylu jazdy moglabym pisac i pisac. Oglądać ruch uliczny to tak jak być w kinie, a jak się jeszcze w nim uczestniczy to już w ogole KINO AKCJI! Hehe. Nie dosc, ze nie respektuje się tu zadnych praw, z 2 pasow robia się tu co najmniej 4 jak nie 5;-) Do tego wyprzedza się na milimetry, albo nawet sklada się lusterka- w czasie jazdy! Korbka do otwierania szyb jest zawyczaj przechodnia- jedna na samochod, a fury co najmniej oldschoolowe- iranskie marki- Saipa, Iran Khodro, które skladaja na miejscu inne miedzynarodowe marki- jak Nissan, Peugeot. Ponoc jakość ich produkcji pozostawia duzo do zyczenia ale chyba nie mi to oceniac. Generalnie kazdy samochod tu jest poobijany. Każdy wyjazd na ulice to 100% dobrej zabawy, tu jak się czlowiek nauczy jezdzic to juz chyba wszedzie moze jezdzic.
Shiraz to wyjatkowe dla Irańczyków miasto, bo to wlasnie tu znajduje się mauzoleum SHAH-E CHERAGHA, który umarl tutaj w 835 roku n.e. Swiete miejsce dla wyznawcow islamu- zazwyczaj nie wpuszczaja tu turystow i trzeba było troszke namieszac…i się udalo. Czaderskie czadory na glowe- JAK W TYM GORACO!!! Znowu wygladalysmy jak bombki tylko sznureczkow brak. W srodku sciany wylozone malymi lusterkami, a na srodku grobowiec przedzielony na pol- strona dla kobiet i strona dla mezczyzn- tak aby każdy miał swoj kawalek swietego. Zwiedziliśmy rowniez wspaniale parki, w których znaduja się grobowce poetow Irańskich jak np. Hafez-a- mowi sie ze w irańskim domu musi byc KORAN i dziela Hafeza. Obiadek – zupke warzywna typowa dla Shiraz- ASH- zjedlismy w parku tuz przy grobowcu kolejnego poety- SA’DIego. Ale najważniejsze co w tej czesci Iranu było do zobaczenia to historyczne PERSEPOLIS.
PERSEPOLIS- najbardziej okazale miasto królestwa Achaemenid. Do którego dotarliśmy najtaniej jak się dalo- najpierw mini busikiem do Marvdasht za 4,000 (czyli jakies 40centow) a potem taxi za 6usd (na 3) zostaliśmy obwiezieni po grobowcach Naqsh-e Rostam i samym Persepolis. Goraczka nieziemska ale to co zobaczyliśmy zrobilo wrazenie. Miasto mozna porownac do Piramid w Gizie czy swiatyni Angkor Wat w Kambodzy chociaz te sa zdecydowanie lepiej zachowane i bardziej okazale.
Tak nam dobrze u naszej rodzinki, ze zostalysmy dzien dluzej. Dzis (25.08) mamy autobus do Bandar-e Langeh- nad sama Zatoka Perska skad promem dotrzemy na wysepke KISH, woda, palmy! Yeah! Moze uda sie znalezc jakies miejsce na dachu? Na pewno sie wykapiemy na plazy dla kobiet, bo takie tu sa- dzielone:-). Do uslyszenia!