Dojechanie nad Morze Kaspijskie z Tabriz....zajelo nam 12h!!!:) Autobus do Ardabil potem do Hashtpar...wlasciwie nie bylo planu gdzie zostajemy na noc- albo plaza;-) wiem tato ze ci sie to by nie spodobalo;-) albo jakis hotelik. Niestety CS albo HC na razie nie dziala w tym miejscu w Iranie...;-) Wiec wysiedlismy w tej tzw. dziurze...i jednym slowem masakra. Strasznie daleko od plazy, a wlasciwie o to nam chodzilo...Weszlismy do jakiejs restauracji- straaaaaaasznie glodni...a tu sie okazalo ze jedzenie juz nie ma...hehehe Wiec fast food na przeciwko...:( Kupilismy arbuza, jakis chlebek, piciu i w droge do hotelu (rekomendowanego przez LP). W ogole w tym malym miasteczku zrobilismy wielka furore...Ja, Dominika i Rob- nasz australijski ziom- i nasze 3 duze i 3 male fasolki...to byl chyba szok dla mieszkancow;-) zaraz sie znalazl jakis ziomek, ktory zagadal, zaprowadzil do tej restauracji bez jedzenia (staral sie chlopak, no co;-) a potem zorganizowal nam oldschoolowa taksowke- tu wszystkie sa oldchoolowe- z tylu nie ma klamek, a raczka do otwierania okien jest jedna na caly samochod;-) taka uniwersalna;))) hahaha. Taksa do hotelu (koszt 1 USD) sobie nie myslcie- z Polski na stopa przez Turcje do Iranu, a w Iranie sie taksowkami wozi;-) ale to dlatego ze tu tanio i troche na burzujstwo mozna sobie pozwolic:))) Wiec w hotelu oznajmiono nam ze nie ma miejsc...hmmm troche to dziwne, bo praktycznie hotel swiecil pustkami no ale ok...wiec taksa z powrotem- decyzja- opuszczamy dziure i jedziemy gdzies dalej. Taksowkarz wysadzil nas centralnie na skrzyzowaniu i pokazal aby tu czekac na autobus...:) ok czekamy czekamy...ludzie na nas trabia, kiwaja nam, witaja sie;))) milo. W koncu podjechalo 2 ziomkow- Iranczykow, zdezelowanym wozikiem...zaczeli nam cos tlumaczyc, pisac po persku i mysleli ze my to zroumiemy...:) nic bardziej mylacego:))) No ale w koncu zaoferowali pomoc. Wpakowalismy sie do ich taczki i w droge. Zaoferowali nocleg u siebie ale generalnie trudno bylo sie z nimi porozumiec wiec zdecydowalismy autobus do RASHT. Na do widzenia dali nam arbuza (to juz 2 dzis...) i wysadzili w koljenym miejscu gdzie mielismy czekac na autobus. hehehe. Koniec koncow prywatnym samochodem dojechalismy do BANDAR-e ANZALI nas samo morze Kaspijskie. Nocleg- 7usd od osoby w 3 os. pokoju- prysznic+ 1 USD. Bylismy totalnie padnieci...Eksploracja na drugi dzien. Sceneria jak z oldchoolowego filmu MIS- wszystko jakies takie bez wyrazu, absurdalne, obdrapane, brudne...sama woda brudna...kobiety w czadorach, cale poubierane (biedulki...) my z reszta tez...No a faceci- klaty na wierzchu...im to wszystko wolno...Przeszlismy sie po plazy, zjedlismy naszego arbiego:) poznalismy jakis lokalnych- np. chlopaka ktory pracuje tu w loklanym porcie i zarabia 200USD miesiecznie...:((( wszyscy tu chca z nami pogadac...dotkac troche tej zachodniej kultury, dowiedziec sie jak to sie u nas zyje...dlatego pierwsze pytanie to zazwyczaj;
skad jestescie?
-LAHESTAN
ile macie lat?
-23
Czym sie zajmujecie?
-skonczylysmy studia
Czy jestescie zamezne?;-)
w sumie nie, ale tu lepiej powiedziec ze tak...w sumie zalezy od sytuacji i ludzi co mowimy;-) spontan zazwyczaj:)
jakie sa mozliwosci zatrudnienia w Polsce?
-hmmmm;-)
Anzali opuscilismy autobusem do teheranu!
fotki soon
Internet jest masakrycznie wolny...:)