a wiec jestem!
Wiza iranska w paszporcie wiec na granicy zadnego problemu. Kilka pytan celnika co mam zamiar robic w Iranie? Dlaczego w ogole przyjechalam i co wiem o Iranie byly troche zaskakujace ale generalnie pozytywnie:)
Droga z Van do Tabriz zajela caaaaaaaaly dzien...o 9.00 wyjazd z Van lokalnym juz iranskim autobusem do Urumii (koszt 20lirow czyli jakies 40zl) a stamtad jakis mily Iranczyk Ibrahim szybko sie nami zajal, pokazal co gdzie jak i nawet sie nie zdazylysmy zorientowac jak kupil nam bilety i ok. 20 bylysmy w Tabriz.
Sam przejazd do Iranu byl przezyciem- kreta gorska droga, kilka wrakow ciezarowek lezacych w przepasciach, kilka stacji kontrolnych policji,a 80km przed granica wszedl Pan z wielkim karabinem i wyprosil nas (dominike i mnie) oraz Roba- Australijczyka, do budki gdzie bylo jeszcze wiecej policjantow i karabinow...Poproszono nas abysmy usiedli na wielkiej kanapie i wypelnili wnioski jakby wyjazdowe z Turcji ale np. pytania byly zaskakujace w stylu : jhow long will you stay in Turkey?" czyli ile bedziesz w Turcji? hmmm przepraszam ale ja juz wyjezdzam...albo jakie miejsca zamierzasz odwiedzic w Turcji:) hehehe chyba tutaj uzycie czasow nie mialo znaczenia. W kazdym badz razie po wypelnieniu powrot do autobusu i dalej w droge. Na granicy juz trzeba bylo sie zakryc- chusta na glowe, dlugie rekawy, dlugie nogawki i od razu inaczej na nas patrzyli:) Generalnie nie da sie ukryc ze ludzie wciaz nie sa tu przyzwyczajeni do widoku turysty wiec przykuwamy atrakcje...
Na drodze- ANARCHIA! Tu lamie sie wszystkie prawa jezeli w ogole jakies tu sa...ludzie przechodza przez ulice wszedzie, samochody sie praktycznie nie zatrzymuja wiec najlepiej za lokalnymi lub bez paniki, spokojnie slalomikiem miedzy samochodami jak ALLAH pozwoli na druga strone:) wszystko tu jest INSHALLAH! czyli JAK BOG DA:)! Parkuje sie tu na srodku ulicy, a jazda pod prad nie robi na nikogo wrazenia, no chyba ze male trabniecie:) i tyle...
Kobiety generalnie wygladaja jak by wystepowaly w jakims odcinku RODZINY ADAMSOW:) wszystkie na czarno, cale zakryte, patrza na nas ukradkiem czasem usmiechajac sie. Najlepsze sa sklepy z kolorowymi ciuchami, butami, sukienkami balowymi...ciekawe kiedy te biedulki je ubieraja? bo widac ze wchodza do tych sklepow...Czasem widac ze patrza na nas z zazdroscia...ale dziwne nie jest...goraczka na maxa, wlosy mam sklapniete i juz sie z nimi nic nie da zrobic jak ta chuste zdjemuje; ) jedynie do mycia:) ale coz juz sie przyzwyczajam...
Polska to w FARSI - LAHESTAN. Wszyscy pytaja nas skad jestesmy, oferuja pomoc, herbatke, ciastko a nawet jeden chlopiec zapraszal nas do swojego domu na kolacje! :) zOBACZYMY CO bedzie dalej...
Pierwsza noc u kolegi z CS Iranczyka NIME ktory w samochodzie puscil nam piosenke ZamachowskiegO!!! hehehe do tego chcial koniecznie nauczyc sie kilku slow po polsku bo jest zafascynowany polskim jezykiem- ach ten nasz Lachestan:) Co prawda okazal sie troche dziwnym gosciem, nocleg na podlodze w totalnie pustym mieszkaniu-jedyne co bylo to jego komputer z dostepem do internetu. Rano kazal nam wstac o 6 i zawiozl nas do hotelu...?! No ale ok. 3 lozka w pokoju- jestesmy z Australijczykiem. Placimy jakies 120 000 rialow czyli 12 dolarow za pokoj do tego prysznic platny osobno- 10 000 czyli niecalego dolca.
Spotkalismy dzis pewnego przewodnika Nassera ktory uslyszawszy nasz polski przywital slowami: Jestem Zajebisty! wypasionY! witam w Tabriz:))))))))))))))))) hahahaha. Chociaz Zamachowski chyba mnie bardziej rozwalil...;-)
Pojechalismy dzis do Kandovan- mini iranskiej Kapadocji- wioseczki 50km od Tabriz gdzie ludzie prowadza normalny tryb zycia w tych formacjach skalnych. Widoki niecodzienne- osiolki prowadzone na laczke przez 5latka z kijkiem, Panie w swoich dlugich chustach niosace na placach 20kg worki na sama gore wioseczki (a mialy przynajmniej po 60lat) a obok faceci saczacy herbatke przy swoim stoisku z przyprawami...THIS IS A MAN'S WORLD - MESKI SWIAT JAK NIC!
Prawdopododobnie jutro w 3 ruszamy w strone morza Kaspijskiego....
fotki soon:)