Takiego powitania w nowym kraju nie miałam nigdy! Nie dość, że cały dzień woziłyśmy się bardzo drogimi samochodami, do tego nie zapłaciłyśmy za wizę do Turcji (15USD w kieszeni;-) i jeszcze zabrano nas na obiad, obwieziono po całej Tracji (zachodnia część Turcji) i dowieziono do samego centrum Stambułu gdzie odebrał nas couchsurfer…ale od początku:-)
A więc malowniczy bułgarski Sozopol opuściłyśmy około 10.00. Wyszłyśmy trochę poza miasto i pierwszy stop wziął nas na wylotówkę w stronę granicy Bułgarii z Turcją. Napis MILKO TARNOVO okazał się mało pomocny, bo okazało się, że bardzo rzadko ktoś tą akurat drogą tam jedzie. Więc szybka zmiana napisu i od razu stop- BMW 4x4! A mówią, że porządne fury nie biorą autostopowiczów…?! Hehe. Pan strasznie miły podwiózł nas do CAREVO (jakieś 65km od granicy). Przy pożegnaniu zaproponował, że jeżeli nikt nas nie zabierze to on w ciągu 2h będzie wracał do BURGAS (większa miejscowość skąd większe szanse złapania stopa). My oczywiście się nie poddałyśmy. Grzecznie czekałyśmy z wyciągniętymi kciukami i uśmiechem na twarzy na stopa;) I proszę! Lepiej już być chyba nie mogło. Zajechał DODGE NITRO czarny, skórka, przyciemniane szyby, klima i wbudowany TV!!!:))))))))))PROSTO JAK Z TELEDYSKU J.LO!!!hahahaha. Mówimy jakaś MAFIA chyba;-) Goście lansiarze ale strasznie mili, pomocni i w ogóle WOW!:-) Same chyba w nasze szczęście nie mogłyśmy uwierzyć…najpierw BMW teraz nówka sztuka DODGE- co jeszcze nas czeka? Już chyba tylko LIMA z jacuzzzzi;-) A więc kierowców było 2- Orhan i Beyzat- Okazało się, że obaj są pół Bułgarami, pół Turkami i jadą w interesach do Stambułu! :-) zacnie:) Dość grube rybcie- Orhan ma kilka stacji benzynowych i kilka tirów do tego sponsoruje kilka drużyn piłkarskich. Strasznie sympatyczny, do tego zajęli się nami niesamowicie. Ponieważ często przekraczają granicę z celnikiem tak się dogadali, że nie płaciłyśmy za wizy! W sumie pierwszy raz zdarzyło mi się celnikowi wręcz wciskać pieniądze a on nic! Twardo! Nie wziął! A znaczki wkleił…co za ludzie wspaniali!!!!:) Ale to dopiero początek. Kawałek za granicą nasze ziomalki zabrali nas na przepyszny obiadek!:) Smażona rybcia!mniam! Następnie jechaliśmy przez całą Trację odwiedzając kilka miejsc szczególnie stacje benzynowe gdzie byłyśmy częstowane herbatką w czasie gdy Orhan załatwiał interesy;-) Do tego oglądaliśmy film, teledyski w samochodzie i takiego luksusowego autostopa nigdy w życiu nie doświadczyłam! Hehehe. ZACNIE! I oby tak dalej;-) Nie dość że nam 4 literki wozili to jeszcze Orhan kupił nam po 2 breloczki z flagą Turcji i napisem TURKIYA na pamiątke:) Wymiana numerami telefonu i oferowana wszelaka pomoc po prostu mną wstrząsnęła! Ludzie tu są cudowni…
Na placu TEKSIM w samym centrum Stambułu odebrał nas kolejny niesamowity człowiek- ILKER z couchsurfing. Od razu został nazwany naszym CHERLIEM jak z ANIOŁKÓW CHARLIEGO- my 3 i on:). Zabrał nas do swojego wspaniałego 2-poziomowego mieszkania, w którym mieszka z mamą. Widok z jego gigantycznego tarasu jest nie do opisania! Cieśnina Bosfor, morze MARMARA i cała panorama miasta łącznie z widokiem na Niebieski Meczet…magic:-) Kilka fotek wrzuciłam więc możecie mieć ogólne pojęcie jak mi się tu ładnie powodzi:) Jego znajomi są niesamowicie sympatyczni. Pokazują nam codziennie miasto, wieczorem imprezki w nigdy nie śpiącym Stambule! Atmosfera jest niepowtarzalne, same miasto cudownie malownicze - z duszą. Ludzie strasznie mili. Do tego szybka lekcja podstawowych zwrotów po turecku i ludzie są NASI:)…My za to uczymi ILKER-a polskiego- już się ładnie nauczył ZACNY ZIOM, DZIÓBAS i do tego wita się z nami na latającego żółwika:) Jesteśmy jego pierwszymi gośćmi z CS i tak samo jak my on jest bardzo zadowolony. Gościnność tego narodu nie zna granic…Oni potrafią się dzielić dosłownie wszystkim! Kebabów to jest chyba z 20 rodzajów, a niektóre są podawane z frytkami w bułce;-) …wszystko jest super mniam i generalnie nici z chudnięcia…ale trzeba jeść póki można (wiem coś o tym chyba;-) …we wtorek opuszczamy to miejsca i udajemy się z Dominiką już tylko (Milena wróciła do domciu…CAŁUS dla niej) na Wyspy Książęce i do Bursy gdzie czeka na nas kolejny CS-er;-) YEAH! Żyć nie umierać…21 autostop (bo taki był właśnie DODGE z naszymi cudownymi ziomalkami) okazał się szczęśliwy….ponad 1700km przejechanych…:)!