Pomorie opuściłyśmy jakoś w południe i znowu na stopa chciałyśmy dostać się do SOZOPOL-a. Generalnie plan był taki aby na wieczór dojechać do Istambułu ale plany uległy zmianie. To właśnie najbardziej lubię w indywidualnym podróżowaniu i w podróżowaniu na stopa- nigdy nie wiadomo co się wydarzy, a jak gdzieś nam się bardzo podoba to można zostać dłużej. I tak właśnie było z Sozopolem- to jest pięknie!!! Ale od początku- sam dojazd tutaj- 2 stopy. Dziś podwoził nas najprzystojniejszy do tej pory chłopak (robimy rankingi;-) Igor z Moskwy…ciacho…niestety zabrał nas tylko do Burgas skąd 33km jechałyśmy z parką francuzów podróżujących samochodem po Bułgarii! Wszystkie 3, stłoczone na tylnych siedzeniach, siedzące na naszych fasolkach jechałyśmy Suzuki Swiftem do Sozopolu. Podwieziono nas do samego centrum:). Po h spacerze (fasolki zostawione w jakimś sklepie) stwierdziłyśmy, że nie możemy tak po prostu odjechać…Tu jest za ślicznie! Wspaniała atmosfera, malutkie miasteczko- najstarsze w Bułgarii, z historyczną ścianą okalającą miasto do tego kolor i czystość wody morza Czarnego spowodowały, że zostajemy na noc! Nocleg w centrum miasta u tzw. Bułgarskiej babuszki za 13lwów od łóżka czyli jakieś 26zł- ciepła woda, lodówka, balkonik- żyć nie umierać…Jutro rano stopem udajemy się do Turcji!