Wylot z Colombo zgodnie z planem o 3.25- 1,5 h lot i jestesmy po raz kolejny w Indiach- to juz 4 raz w ciagu tej podrozy, a w moim paszporcie powoli koncza sie stronki na pieczatki i wizy...W Chennai poszlo sprawnie i z miedzynarodowego lotniska przenioslysmy sie 150m dalej na lotnisko lokalne. Czy to lotnisko, czy dworzec ludzie w Indiach spia wszedzie. Juz po wyjsciu z hali przylotow o malo nie najechalam wozkiem jakiemus spiacemu cialu na nogi...My na 3h snu wybralysmy lepsze miejsce- terminal. Szybka kaszka NESTLE;-) na lotnisku i spac.
Budzik nie zawiodl i zwlokl nasze zmeczone ciala o 8.30. O 10.00 juz w samolocie w drodze na rajskie ANDAMANY, a dokladnie do mniej rajskiego PORT BLAIR. Linie lotnicze KINGFISHER mnie dosc zaskoczyly- w cenie bylo nawet sniadanko:) a po nim 2h sen...;-) Probujemy odespac 2 nieprzespane noce...nie ma to jak po relaksiku na SRI LANCE rozpoczac 2009 od noworocznego maratonu...ehh ciezkie zycie backpackerek;-)