Cox’s Bazar- miejscowość położona nad samą Zatoką Bengalską urzekła dłuuuuuugą i szeroką plażą nawet do 300m szerokości! Plaża Inani jest uważana za najdłuższą na świecie- 180km piaszczystego piasku. Robi wrażenie chociaż my zobaczyłysmy tylko maleńki skrawek…Dzieci nas troche męczyły, a turyści bengalscy prosili nas o zrobienie sobie z nimi zdjęć więc spokoju nie było ale nie po to tu przyjechałyśmy;-). Kąpiel zostawiłysmy na wysepkę koralową (naszą kolejną destynacje) ponieważ ludzie gromadzili się wokół nas jeszcze w normalnych ciuchach więc nie wiem co by było jakbysmy wyskoczyły w strojach…co w krajach muzułmańskich i tak możliwe nie jest. Tutaj kobiety kąpią się w swoich sari czy czarnych czadorach (w zalezności od wychowania w religii). Zakupiłyśmy kokoski i obejrzałyśmy 2 niezapomniane zachody słońca…Polecam wspaniałą miejscówkę na kolacje na plaży (ANGEL DROP) tam w końcu zaskamkowałam długo oczekiwanych kałamarnic (80T z ryżem i warzywkami).
W tej części Bangaldeszu obserwuje się duże wpływy sąsiedniej buddyjskiej Birmy- piękne złote stupy, buddyjskie klasztory w stylu birmańskim (np. Aggameda Khyang w C.B.), a nawet można spotkać kobiety noszące TANAKĘ- charakterystyczną ochronę przeciwsłoneczną i makijaż w jednym prosto z Birmy…Wspomnienia wróciły, bo Mayanmar to z pewnością jeden ze wspanialszych miejsc na ziemi, które miałam okazję zobaczyć…
Wybrałyśmy się również na oddaloną o 6km od C.B. wysepkę Maheskhali gdzie 100-osobowa wycieczka fakultetu Zoologii nie dawała nam żyć…wszyscy chcieli z nami mieć zdjęcia najpierw na statku, a potem na wyspie! Nie mieli umiaru…końca nie było widać, a my na początku usmiechające się potem uciekałyśmy prawie! Z pewnością jak ktoś z was chce poczuć się jak gwiazda i zasmakować zycia sławy zapraszam do Bangladeszu. Od razu się odechce...chyba że ktoś lubi być 24h w centrum uwagi…ja z pewnością nie…
Na wyspę dostałyśmy się lokalnym statkiem za 25T, który na początku zamulił i mężczyżni musieli go pchać- jedni nawet od dołu…a na statku znajdowała się riksza! To tak aby nie zapomnieć gdzie jesteśmy…na miejscu czekał rządek rowerowych riksz, które obwoziły po wysepce. Zwiedziłyśmy oczywiście światynie!;-) kilka buddyjskich birmańskich stupek i klasztorów oraz miejsca gdzie lokalni suszą ryby! W restauracyjce zjadłysmy nic ninnego jak rybkę, a kelnerzy bali się do nas podejsc (nikt nie mówił po ang.), generalnie byłysmy wielką atrakcją i obserwowano każdy nasz ruch…mydło po raz 1 było na sznurku!!!, a tylko nam po skończeniu dania podano inne mydło na talerzyku;-) to chyba na deser?!;-) zawsze w takich lokalnych restauracyjkach traktują nas specjalnie tzn. kładą gazetę pod talerze, dają sztućce (inni jedzą palcami), a po skończeniu dają rachunek na którym wszystko dokładnie rozpisuja;-) Powrót wybrałyśmy motorówką za 85T ale o h szybciej na miejscuJ
CENY:
Nocleg w Bay Beach (2os z łazienką i po raz 1 z TV!!!:))- 300T
Autobus z Chittagong do Cox’s B.- 170T
Kokos- 20T
Stateczek na Maheskhali 25T i 85T (+ 4T dostanie się do portu)